~ tydzień później ~
Sobota.. I nagle moje życie jest piękne.
No, prawie piękne.
Od południa ( kiedy to wstałam ) chodzę jak zombie, jęczę, narzekam, płaczę i wszystkich wkurzam..
- Siema mała, gotowa na party hard? - koło 17 dostałam telefon od Niall'a.
- Nie bardzo - odpowiedziałam, zakładając drugą parę skarpet.
- Co jest? - zapytał, odrobinę zaniepokojonym tonem.
- Hmm, jakby to powiedzieć.. Kobieca przypadłość - położyłam się na sofie i położyłam rękę na brzuchu.
- Aaa rozumiem.. W takim razie jeżeli nie możesz iść na imprezę, to impreza przyjdzie do ciebie - zaśmiałam się cicho - co ty na to?
- Kacper, gruby flecie! - krzyknęłam.
- Czego? - wydarł się z góry.
- Możesz iść, do mnie przychodzą koledzy - odpowiedziałam, przełączając na Disney Chanel.
Mimo to, że codziennie dajemy sobie znać jak bardzo się nienawidzimy, z własnej woli został w domu " w razie czego ". Martwi się o mnie.
Mimo to, że codziennie dajemy sobie znać jak bardzo się nienawidzimy, z własnej woli został w domu " w razie czego ". Martwi się o mnie.
- To zwijam do dziewczyny. Jak coś to dzwoń, no i nie rozwalcie chaty, rodzice jutro wracają - poczochrał mnie po włosach, ubierając buty.
- Ok. Ej, Kacper, wiesz co murzyn ma białego? - zapytałam spontanicznie.
- Yyy.. Nie..
- Właściciela - postukał mnie w czoło. - Zostaw mi kasę, głodna jestem.
- Zabawna jesteś - zaśmiał się ironicznie.
- No weź, nie bądź szynka.. Dychacza tylko. Jak byłbyś tak miły to możesz dwie nawet..
- Dzień dobry.. - powiedzieli cicho chłopacy, wchodząc do mojego domu.
- Dajcie spokój, nikogo nie ma - popatrzyłam na nich dziwnie.
Mogłam tego nie mówić.. Zaczęli się drzeć jak małpy na drzewie sandałowym, wskoczyli na sofę i zaczęli szamać wszystko, co przynieśli.
- Dzień dobry.. - powiedzieli cicho chłopacy, wchodząc do mojego domu.
- Dajcie spokój, nikogo nie ma - popatrzyłam na nich dziwnie.
Mogłam tego nie mówić.. Zaczęli się drzeć jak małpy na drzewie sandałowym, wskoczyli na sofę i zaczęli szamać wszystko, co przynieśli.
- Ogarnij tą sytuację.. - zaczął Zayn, odkładając piwo na stół. - Dochodzi 2 nocy, gram na PSP, aż nagle.. moje świnki morskie zaczęły piszczeć i nie przestały, póki nie wyłączyłem gry i nie położyłem się do łóżka. Mam 19 lat i moje zwierzęta decydują, o której godzinie mam iść spać.. - zrobił facepalm'a.
- Nie kłam! Nie grałeś na PSP! - odezwał się Lou cieniutkim głosem. - Piszczałyśmy bo smyrałeś sobie gwoździa, a to było obrzydliwe! - dokończył razem z Harrym i Niall'em.
Śmiałam się głośniej niż powinnam, patrząc na zawstydzoną minę Zayn'a.
Kiedy po dwóch minutach skończyliśmy się z niego nabijać, przytuliłam go.
- Tylko ty mnie rozumiesz.. - powiedział cicho, wywijając dolną wargę.
Wyglądał tak słodko, że miałam ochotę go zjeść!
- Z tym smyraniem gwoździa nie bardzo cię rozumiem, ale wspieram przyjaciela w trudnej chwili..
- Lamo! - krzyknęłam z kuchni.
- Co? - odezwała się cała piątka.
- To znaczy Harry - uściśliłam, otwierając lodówkę, co było trudnym zadaniem, gdyż trzymałam sześć puszek z piwem. - Cola, Schweppes czy Sprite?
- Sprite!
Na co by nie patrzeć, to właśnie Styles wydaje się najbardziej poukładany z całego zespołu, w tym sensie że nigdy w życiu niczego nie palił: żadnych papierosów, cygar, fajek czy skrętów, nie przeklina, a wręcz tego nie znosi, jest najbystrzejszy. Za to strasznie zboczony. Ale.. lubię to!
- Pomogę ci - moje przemyślenia przerwał Harry, zabierając kilka puszek z alkoholem.
- Lokaty, czekaj chwilę.. - powstrzymałam go przed wyjściem z kuchni.
- No? - odwrócił się, stawiając napoje na blacie.
- Dowiedziałeś się o co chodziło Nialler'owi? No wiesz.. Przez dwa dni w ogóle nie dało się z nim gadać, trzeciego dnia przeprosił mnie za swoje zachowanie i uciął temat, jak gdyby nigdy nic..!
- Nie, żaden z nas nie wie o co poszło.. Ale już wszystko wróciło do normy, także mam nadzieję że już się nie powtórzy, bo był nie do zniesienia..
Gdybyśmy tylko wtedy wiedzieli o co tak naprawdę chodziło Horan'owi, jestem pewna, że zachowalibyśmy się inaczej..
Śmiałam się głośniej niż powinnam, patrząc na zawstydzoną minę Zayn'a.
Kiedy po dwóch minutach skończyliśmy się z niego nabijać, przytuliłam go.
- Tylko ty mnie rozumiesz.. - powiedział cicho, wywijając dolną wargę.
Wyglądał tak słodko, że miałam ochotę go zjeść!
- Z tym smyraniem gwoździa nie bardzo cię rozumiem, ale wspieram przyjaciela w trudnej chwili..
- Lamo! - krzyknęłam z kuchni.
- Co? - odezwała się cała piątka.
- To znaczy Harry - uściśliłam, otwierając lodówkę, co było trudnym zadaniem, gdyż trzymałam sześć puszek z piwem. - Cola, Schweppes czy Sprite?
- Sprite!
Na co by nie patrzeć, to właśnie Styles wydaje się najbardziej poukładany z całego zespołu, w tym sensie że nigdy w życiu niczego nie palił: żadnych papierosów, cygar, fajek czy skrętów, nie przeklina, a wręcz tego nie znosi, jest najbystrzejszy. Za to strasznie zboczony. Ale.. lubię to!
- Pomogę ci - moje przemyślenia przerwał Harry, zabierając kilka puszek z alkoholem.
- Lokaty, czekaj chwilę.. - powstrzymałam go przed wyjściem z kuchni.
- No? - odwrócił się, stawiając napoje na blacie.
- Dowiedziałeś się o co chodziło Nialler'owi? No wiesz.. Przez dwa dni w ogóle nie dało się z nim gadać, trzeciego dnia przeprosił mnie za swoje zachowanie i uciął temat, jak gdyby nigdy nic..!
- Nie, żaden z nas nie wie o co poszło.. Ale już wszystko wróciło do normy, także mam nadzieję że już się nie powtórzy, bo był nie do zniesienia..
Gdybyśmy tylko wtedy wiedzieli o co tak naprawdę chodziło Horan'owi, jestem pewna, że zachowalibyśmy się inaczej..
***
W następnym już chyba będzie wyjaśniona sprawa z Niall'em :]
Wspominałam już jak bardzo kocham " Nobody compares "? < 33
Wspominałam już jak bardzo kocham " Nobody compares "? < 33