sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 12. " Directionerki, zostało jeszcze dwóch singli w zespole! "

 Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś od bohaterów opowiadania, po prawej stronie macie podane osoby i profile :)

 ***

- To było dobre! - wydarł się Liam, kiedy spotkaliśmy się po koncercie w garderobie chłopaków. 
- Piąteczka - wyszczerzył się Zayn, nadstawiając rękę. 
- Harry.. Wybacz mi - uklękłam przy sofie na której leżał ze zbolałą miną. Wywinęłam dolną wargę i spojrzałam na niego błagalnie. 
- To był zamach.. - powiedział cicho. 
- Dokładnie, to nie była moja wina. Chyba - wzruszyłam ramionami i potargałam go lekko po włosach. - Nie będziesz się mścił, co? 
- Głupia jesteś - uśmiechnął się. - Za mały masaż wybaczę ci wszystkie grzechy - pokazał zęby w szerokim uśmiechu. 
- No to zdejmij koszulkę - westchnęłam z rozbawieniem, kręcąc głową.
- Nie mówiłem o takim masażu.. - wymownie spojrzał w dół. Wytrzeszczyłam oczy, a reszta zespołu i dziewczyny zaczęły się śmiać. - No co? TO miejsce w końcu przez ciebie ucierpiało..
- Odwołuję swoją propozycję, to po pierwsze. Po drugie: to nie była moja wina! Jakieś gościówki z tyłu się rzucały że chcą was pomacać i nas zaczęły przepychać, a akurat miałam to pepsi w ręce, nie wspomnę że było to picie Alice.. 
- Mega butelka - przerwał mi Harry.
- Na dodatek pełna - dodał Niall, parskając śmiechem. 
- No, nieważne - machnęłam ręką. - Te panny zaczęły się rzucać, nawet nie zdążyłam odkręcić butelki, a nagle przygwoździły mnie do sceny no i wypadła mi z ręki! Nie moja wina, że siedziałeś najbliżej.. - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- I butelka, za cel obrała sobie krok Harry'ego - dokończył za mnie Louis. 
- Dokładnie - poparłam go. 
- Chłopaki! - nagle do garderoby wparował Paul, ochroniarz zespołu. - Andy już czeka na was, ruszajcie się - otwarł drzwi szerzej i zaczął ich pospieszać gestem ręki.
- Po co Andy? - zapytał Niall. 
- No właśnie? - Liam spojrzał dziwnie na ochroniarza. 
- No jak to po co, cholera? WYWIAD! Wszyscy czekają! - wydarł się. - Louis, nie przekazałeś im?! Porozmawiamy później.
- O kurczaki.. - wyjąkał Tomlinson, chowając się za Alice.

- Może teraz trochę prywaty.. - dziennikarka przetasowała kilka kartek z pytaniami. - Harry - lokaty na dźwięk swojego imienia uśmiechnął się delikatnie. - Od jakiegoś czasu nie jesteś już widziany w towarzystwie Caroline Flack - Hazza wyraźnie starał się opanować emocje, zaciskając mocno ręce. Nikt oprócz mnie tego nie zauważył. - Rozstaliście się, czy może drobna sprzeczka?
- Chamstwo.. - szepnęła Alice. - Tak im się wpie... - zamknęłam jej usta ręką, żeby słyszeć odpowiedź na pytanie.
- Tak, rozstaliśmy się jakiś czas temu - przytaknął głową.
- Możesz powiedzieć coś więcej? Jak się po tym czujesz? - dopytała, patrząc z zainteresowaniem na Harry'ego.
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że związek z Caroline nie był wart tych wszystkich kłopotów - odpowiedział.
- Dobrze.. W takim razie może.. Zayn. Przyłapano cię na pocałunku z blond pięknością - Maggie spłonęła rumieńcem. - Wyjaśnisz to? - na ekranie pojawiło się zdjęcie Malik'a i Mag sprzed kilkunastu dni. - Czyżby kolejny, trzeci chłopak z zespołu był już zajęty?
- Taak.. - uśmiechnął się, reszta chłopaków również. - Jest moją dziewczyną.
- Możemy dowiedzieć się jak ma na imię? - zapytała.
- Maggie - odpowiedział dumnie.
- Margaret, piękne imię - uśmiechnęła się. - Directionerki, zostało jeszcze dwóch singli w zespole! Niall, Harry: miejcie się na baczności!
- Ja ci dam Niall wolny, głupia babo - warknęła Alice, groźnie mrużąc oczy. - Niech cię zaniesie na Syberię..
- Jesteście razem?! - pisnęła Mag. Wytrzeszczyłam oczy.
- Nie.. Jeszcze nie - sprostowała. - Ale, ten.. Lubię go, no - zaczęłyśmy szturchać ją łokciami w żebra. - Przestańcie! Nic nie jest pewne.. Tylko umówiliśmy się na spacer jak zajedziemy do domu.. - niemal wyszeptała, a ja i Mag przybiłyśmy sobie piątkę.  


- Może zatem babski wieczór, co? - zapytała Maggie, wyjmując z torebki litr wódki.
- Tylko tak nie bardzo mamy miejscówkę.. - zaczęłam kombinować. - U mnie w domu Kacper i rodzice, u ciebie też - przytaknęła z zamyśleniem. - To pijemy tam gdzie zawsze - chwyciłyśmy się pod ręce i wesołym krokiem zmierzałyśmy za miasto koło lasu i starego cmentarza.

- Liwka.. Nie pij tyle.. W sumie to zapomniałam o czymś, cholerka - zaczęła nerwowo obgryzać paznokcie, zabierając mi alkohol. 
- Weź przestań - machnęłam ręką, śmiejąc się głośno. 
- Spóźniamy się już jakieś.. 40 minut. Zabiją mnie. Tam będą twoi rodzice.. - wyjęła telefon i zadzwoniła do kogoś. Ale jakoś nie bardzo mnie to obchodziło; wolałam śmiać się z niczego. 

- Ale szszszszsz.... - przyłożyłam palec do ust. - Bo moi rodzice są.. - zaśmiałam się cicho.
- Ja cię pierdzielę, ale się porobiło.. Ogarnij trochę Liwia, 10 minut powagi, okay?
- Jak sobie życzysz, panienko Margaret Evans - ukłoniłam się jej i ponownie roześmiałam. - Może być?
Weszłyśmy do domu, było strasznie ciemno.
- Ale ciiiicho.. - szepnęłam, hamując atak śmiechu. Zachwiałam się i o mało nie upadłam na podłogę. - Ja rozumiem, że ziemia się kręci i te klimaty, ale bez przesady..
- NIESPODZIANKA! - wydarł się tłum ludzi, których zobaczyłam dopiero po kilku sekundach.
- Spokojnie, to tylko ja.. - odpowiedziałam cicho, gestem ręki ich uspokajając. - Na kogo czekamy? - zapytałam, kradnąc chipsy z miski.
- Ja pierdolę, ale ona ma bombę - Kacper podszedł do mnie i zaczął się nabijać. Koło siebie zobaczyłam również Niall'a, Harry'ego i Zayn'a.
- Mówiliśmy, że masz ją wziąć i TROCHĘ rozluźnić, ale nie aż tak - powiedział stojący za mną Liam.
- Córeczko, wszystkiego najlepszego - rodzice podeszli do mnie z uśmiechami, zaczęli całować i składać życzenia.
- Piłaś coś? - zapytał mnie podejrzliwie tata. Dziewczyny, mój brat i chłopacy z 1D wstrzymali oddech.
- Jedno piwko, spoko - uśmiechnęłam się dla niepoznaki.

Takiej niespodzianki to ja jeszcze nie miałam.. Przyjechała moja rodzina, przyjaciele, znajomi z klasy i ze szkoły..
Najlepszy prezent i tak był od chłopaków z zespołu.
Dostałam psa, a konkretnie Labradora!
A nazwałam go dość dziwnie, no ale czego wymagać od pijanego człowieka..
Hazza.


***

Pomyślałam już trochę naprzód w tym opowiadaniu i taką jedną akcję napisałam, ale do tego jeszcze daleko :D
Na twitterze zaniepokojeni fani 1D utworzyli stronę #whereisharry XD Nie jest dzieckiem, na pewno się nie zgubił :P 
Słyszałyście to? :D


No i oczywiście Szczęśliwego Nowego Roku! :D
Chciałabym wymyślić sobie  jakieś noworoczne postanowienie, ale nie mam pomysłu xD Jak Liam, haha ^^
Ja niestety nie mam konkretnych planów, może coś się na spontana wymyśli, zobaczymy.
Jak u was z Sylwestrem? :)
Do napisania w 2013 :D 







sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 11. " Jakiś zielony glut mnie zagadał i chciał zabrać na swoją planetę. "

- Liwka.. Jak któryś z chłopaków nie padnie na twój widok, to przyznam, że są największymi idiotami na świecie - Maggie zmierzyła mnie od góry do dołu z uśmiechem.
- Dokładnie - poparła ją Alice. - Z resztą, czegokolwiek Liwia by nie założyła i tak będzie wyglądać dobrze, taki typ człowieka - odrzekła, jedząc jabłko. 
- Weźcie skończcie - ubrałam na stopy moje ulubione trampki. - Wyglądacie świetnie. Maggie, czym Zayn sobie zasłużył na taką dziewczynę, naprawdę nie wiem - przyjrzałam się przyjaciółce, kiwając głową z uznaniem. - A ty, Al.. Niall chyba dostanie okresu na twój widok, albo jakiegoś ataku, serio - uśmiechnęłam się na widok bluzki Alice, którą dostała ode mnie na urodziny.
- W końcu muszą nas zobaczyć spośród tłumu wytapetowanych lasek, co nie?! - powiedziała Mag zachęcającym tonem. 
- Daj spokój, Directionerki to wcale nie wyszpachlowane panny, przynajmniej znaczna większość. Są całkiem normalne - odpowiedziałam. - Ej, coś trąbi pod domem. To chyba po nas.
Wyszłyśmy z domu, zakluczyłam go i rozejrzałam się za dowozem. 
- No gdzie jest ten kierowca?! - tupnęłam nogą, sprawdzając godzinę na zegarku. - Tu stoi tylko jakaś limuzyna, no ale nie przesadzajmy, na pewno by tego nie zrobili - rzuciłam kpiąco, rozglądając się dookoła.
- Liwia.. - Alice popukała mnie w ramię. - Jeżeli ktoś drze do nas ryja przez okno wyraźnie dając nam do zrozumienia, że mamy wsiadać, to chyba powinno być oczywiste, że jedziemy limuzyną - obróciłam się w stronę czarnego pojazdu, z którego przez okno mężczyzna w średnim wieku ze śmiesznymi wąsami dziwnie gestykulował.
Zatem wsiadłyśmy do środka. Siedzenia obite były jasną skórą, gdzieś nad nami zamontowane było radio, z przodu mini barek.. Ci to mają życie! I jeszcze działająca klimatyzacja!
- Do Beattock, panie Wiesiu* - powiedziałam, wychylając się do przodu, by kierowca mnie usłyszał. Pewnie doskonale wiedział gdzie ma jechać, ale to pomińmy.  - Co tam u pana? - zapytałam.
- Doskonale - odparł z uśmiechem. - Nie dość, że wożę takie piękne istoty, to jeszcze mi za to płacą.
- Oh, bardzo pan miły - odpowiedziała Maggie.
Pan Wiesiu się skrzywił, patrząc na nas dziwnie.
- Nie miałem na myśli was, tylko chłopaków z One Direction.. - nasze miny mówiły same za siebie. - Żartowałem! Oczywiście że myślałem o was. 
- Uff, a już myślałam, że pan to jakaś szynka jest - odetchnęłam. - Daleko jeszcze?
- Czterdzieści mil. 
- Świetnie - mruknęłam. Oparłam się o sofę i zamknęłam oczy. -O kurczaki.. Nie wzięłam tabletki na chorobę lokomocyjną! - cała trójka wytrzeszczyła na mnie oczy.

- Liwia, dobrze się czujesz? - zapytała Alice, kiedy wysiadłyśmy z limuzyny.
- Chyba nie.. - odpowiedziałam cicho, kucając na chodniku. - Dobra, chodźmy. Za chwilę mi przejdzie - wstałam i podążyłyśmy w stronę ochroniarzy pilnujących wejścia do budynku. 
Pokazałyśmy im VIP-owskie plakietki, wpuścili nas do środka i pokierowali do garderoby chłopaków.
- Jezu, ale ty jesteś blada!Chodź, skołujemy ci jakąś wodę.. 
Kiedy weszłyśmy do garderoby chłopaków, od razu po wejściu położyłam się na podłogę. 
- Ee.. Liwia.. Wszystko okay? - zapytał Niall, patrząc na mnie dziwnie, tak jak reszta zespołu.
- Jezu, nie widzieliście nigdy osoby której chce się rzygać? - czułam się jeszcze gorzej niż po wyjściu z limuzyny. 
Nagle koło siebie zauważyłam Hazzę, który z nieodłącznym uśmiechem umieścił jedną rękę pod moimi łopatkami a drugą pod kolanami. Podniósł mnie i położył na sofie.
- Wygodniej? - zapytał. 
- No.. Chyba.. - odpowiedziałam, zasłaniając oczy. 
- Proszę, woda - Liam podał mi butelkę, a ja powiedziałam ciche " dziękuję ". 
- One Direction, próba wokalna! - wydarł się jakiś gościu na korytarzu. 
- No to co, my się zbieramy - odrzekł Lou, zakładając na siebie dżinsową marynarkę. Dziewczyny przytulały ich i życzyły powodzenia. Ja zrobiłam to na odległość, tak na wszelki wypadek.
- Tylko nie obrzygaj moich rzeczy - Niall pogroził mi palcem, marszcząc brwi.
Już mieli wychodzić, kiedy Zayn zawrócił.
- Harry, a ty co? - zapytał mulat z dziwnym wyrazem twarzy. 
- Niedługo przyjdę. Powiedz Andy'emu, że gadam z Paul'em albo że porwało mnie UFO, cokolwiek.. 
- Okay, ale lepiej przyjdź niedługo. Cześć dzieciaki, grzecznie mi tu - pomachał nam i wyszedł.
- Książę Harold nie wybiera się na próbę wokalną? - spytałam ironicznie.
- Książę Harold nie potrzebuje próby wokalnej, gdyż jego głos sam w sobie jest perfekcyjny - wyszczerzył się, kładąc moje nogi na swoich kolanach. Uśmiechnął się delikatnie, patrząc na mnie z troską. - Lepiej się czujesz?
- Tak, już jest lepiej. Ejj, mam łaskotki, nie tykaj moich stóp! 

~ kilka minut później ~

- Policzysz hajs w litrach? - urządziliśmy sobie zabawę " Fajni ludzie i ich historie ", czyli głupie pytanie, głupia odpowiedź.
- Pieniądze to ja nawet w sekundach liczę.. Paliłaś kiedyś marychę? 
- Obojętnie - odpowiedziałam, a Harry zaczął się głośno śmiać. Nagle jego telefon zaczął wibrować w kieszeni. - Mmm.. Właśnie dlatego noszę tam telefon - zamknął oczy z rozmarzoną miną. 
- Ej, zaspokajać swoje potrzeby to ty możesz, ale nie w mojej obecności - oberwał ze stopy w żebra. Zmarszczył brwi i pogroził mi palcem.
- Halllllo? - przedłużył, robiąc głupią mordę. Zaśmiałam się cicho. - Jakiś zielony glut mnie zagadał i chciał zabrać na swoją planetę - po raz kolejny oberwał ze stopy. - Za chwilę będę. 
Rozłączył się i zaczął ubierać.
- Koncert zaczyna się za 10 minut - mówił w pośpiechu. - Dziewczyny są na backstage'u, czekają na ciebie. Do zobaczenia za dwie godziny - pocałował mnie w czoło i wybiegł z garderoby z szybkością światła.
- Tylko uważaj na fotoradary! - krzyknęłam za nim, uśmiechając się. 
- Zapamiętam! - usłyszałam jeszcze. Założyłam buty i dołączyłam do przyjaciółek. 
- No chodź Liwka, chodź, pierwszy rząd na nas czeka! - wydarła się podekscytowana Alice i obie pociągnęły mnie na miejsce przed sceną.  


***
*pan Wiesiu - Liwia odnosi się tak do każdego starszego pana z wąsami, kojarząc ich z jej dziadkiem.

Więc mamy już 11 rozdział :) Będzie się działo coraz więcej. 
Mam nadzieję że wam się podoba to, jak piszę i zostawicie komentarz. Kurcze no, jest to dla mnie bardzo ważne, napiszcie chociaż jedno słowo żebym tylko wiedziała że jest sens publikować nowe notki.. 

Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć Wam wszystkim wesołych świąt, bogatego Gwiazdora, spełnienia marzeń, kopa w tyłek na egzaminie/maturze, wymarzonej drugiej połówki ( o ile jej jeszcze nie macie ), żebyście każdego dnia znajdowały powody do uśmiechu i ogólnie wszystkiego, wszystkiego najlepszego :D 

BTW. Oglądacie filmiki GloZell? Ten obejrzałam jako pierwszy: 

Gorące całuski :D :** :**

PS. Polecam Cinammon Challenge by GloZell :D


sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 10. " Ignorancja to twoje drugie imię. "

Koniec  listopada



Czas leciał niewiarygodnie szybko. 
Natłok egzaminów, sprawdzianów, testów, skrzeczenie nauczycieli o zbliżającej się maturze - to główne rzeczy, które spotykały mnie każdego dnia w szkole. 
Między chłopakami wszystko już okay. Pogodzili się i nie rozmawiają na ten temat.
Zmieniło się też coś.. 
Zayn i Maggie są ze sobą. Szybko im poszło. W sumie Niall i Alice też coś kręcą, kręcą, ale się dokręcić nie mogą. Flirtami ciągnie od nich na kilometr, a oni upierają się przy swoim, że tylko się przyjaźnią. Tak, tak, już ja to znam. 
Maggie ciągle trzyma się wersji, że nie dopuści Malik'a do siebie ( wiadomo o co chodzi ) wcześniej niż przed maturą. Ale Mag to Mag, jej nie warto wierzyć w takich sprawach. Mogę się założyć, że już za tydzień będą się pieprzyć jak króliki. 
Brutalna prawda.
A ja? W ciągu miesiąca, niestety, nie spotkało mnie takie szczęście i wciąż jestem singielką. 
Zaprzyjaźniłam się bliżej z Liam'em i Harry'm, ale Daddy ma dziewczynę, więc w te tematy raczej nie ma co się mieszać. Ze Styles'em świetnie spędza mi się czas. To on wie o mnie wszystko. Nawet to, że sypiam z pluszakami, a to już poważny sekret! 

- Cześć Loczuś - przywitaliśmy się buziakiem. 
- Hej mała - obdarzył mnie sympatycznym uśmiechem, dzięki któremu pokazał swoje dołeczki. Nie da się ich nie lubić! - To jak, umówione kino czy zmieniłaś zdanie? - włożył ręce do kieszeni spodni i obserwował mnie kątem oka, nie przestając się uśmiechać.
- Kino, Edwardzie - odrzekłam z powagą. Kocham go wkurzać ' Edwardem ' czy też ' Haroldem '. No cóż, pretensje to on powinien mieć do rodziców, że takie mu imiona wybrali. Ja się tylko nabijam, a to nie jest karalne. 
- Grabisz sobie, dziewczynko.. - poczochrał mnie po włosach. - Właśnie.. Pojutrze mamy koncert  i tak zastanawialiśmy się, czy może chciałybyście przyjść? Oczywiście pełna kulturka, bez kupowania biletów, z dowozem - spojrzał na mnie pytająco. - To jak? 
- W sumie.. Co mi szkodzi - wzruszyłam ramionami. 

- Powaliło cię, ja nie idę na komedię romantyczną - postukałam się w czoło, starając się wybić ten durny pomysł z pokręconej głowy Harry'ego. 
- No tak, bo przecież lepiej jest iść na horror - zironizował. 
- Skoro wolisz iść na komedię.. - zaczęłam cicho. - To może ty idź tam, a ja pójdę na horror..? 
 Harry zaczął iść przed siebie do drzwi prowadzących na ciemną salę, nad którymi wisiała plakietka z napisem" Paranormal Acitivity 4 ". 
- No idziesz czy nie? - zapytał, kiwając głową w stronę sali. Uśmiechnęłam się szeroko i jak na skrzydłach pobiegłam do Harry'ego. - Nie zacieszaj tak, bo ci jeszcze ten banan zostanie.. - pokręcił głową z niedowierzaniem. 

- Jezu, już czuję że to będzie straszne.. Ja to czuję.. Wiem.. Boże.. Ja stąd wyjdę.. Albo nie.. Jeszcze mnie coś zaciągnie gdzieś.. - majaczył. - Już się boję.. Liwka, naprawdę się boję.. - spojrzał na mnie z wyrzutem kiedy zaczęłam się z niego śmiać.
- Luzuj, Harry, jeszcze się nie zaczęło - parsknęłam, zatapiając ręce w jego włosach. 
- Obiecaj, że będziesz do mnie mówić - stłumiłam śmiech, przynajmniej próbowałam, ale niewiele pomogło. Jego wystraszona mina mówiła sama za siebie. - Cokolwiek, bylebyś mówiła. Obiecaj.
- Obiecuję, Hazz. Ewentualnie możesz się do mnie przytulić, ale tylko jak będziesz się bał!
Wyszło na to, że przytulił się do mnie już na reklamach zanim film się w ogóle zaczął. 
A później? Później to on mnie obejmował. Nie, nie bałam się, po prostu było znacznie wygodniej. No i przy okazji pakował mi popcorn do buzi, więc nie musiałam się trudzić. 
Już sobie wyobrażam jak wyglądaliśmy.. 
- Nie wchodź tam, nie wchodź tam.. Gdzie się ruszasz, głupia pipo?! - wykrzyczał Harry, całkowicie wpatrzony w film. 
Nadszedł moment, w którym główna bohaterka mówiła coś do kamery, a za nią nagle pojawiła się jakaś postać.. Drzwi się zatrzasnęły. 
Harry nie wytrzymał. 
Zatkał uszy i zaczął krzyczeć, a ja, mimo obietnicy składanej przed seansem, nie mogłam go przytulić, bo zaczęłam się śmiać. 
Jednak mój śmiech w porównaniu z jego krzykiem wydawał się być szeptem.

- Liwia, zapamiętaj.. Nienawidzę horrorów.. - Loczek z sali kinowej wychodził kompletnie roztrzęsiony. 
- A co ty mówisz, przecież było fajnie - założyłam kurtkę i uśmiechnęłam się szeroko. - Może niedługo powtóreczka, co? 
Oczywiście Harry mnie wyśmiał i powiedział, że nigdy więcej już na taki szajs nie pójdzie. 

- O kurczaki! Śnieg! -wydarłam się, wybiegając na dwór. 
- Gdzie ty masz czapkę? - zapytał, marszcząc brwi. Wzruszyłam ramionami. Założył mi swoją czapkę z pandą na głowę. 
Kiedy odebrał telefon, prawdopodobnie od Louis'a, zgarnęłam śnieg w ciepłe rękawiczki i gdy Styles skończył rozmowę, rzuciłam w niego śnieżką z odległości kilku metrów. Oberwał w rękę. 
- AAAAAAAAAAAAAAAA! - krzyknął, trzymając się za dłoń. Wyglądał przekomicznie. 
Ale po kilkunastu sekundach nie było już tak śmiesznie. Byłam zmuszona oglądać jego twarz z bliska, gdyż rzucił się na mnie i przewrócił na ziemię. - I kto jest teraz górą? - pstryknął mnie w nos. Czułam jego ciepły oddech na policzku. 

Dochodziła godzina 23. Harry stwierdził, że w domu będzie się nudził i postanowił mnie odprowadzić. Aha, czyli mam rozumieć, że jakby miał jakieś zajęcie w domu to byłabym skazana na samotną wycieczkę po Londynie w ciemną noc? Takich przyjaciół jak Harry, którzy się martwią i boją o ciebie na każdym kroku, to ze świecą szukać!
- O nie.. - wyszeptał, zatrzymując się gwałtownie. Wpatrzony był w jeden punkt przed sobą i najwyraźniej gotowy by odwrócić się i zacząć uciekać.
- Co jest? - zapytałam, starając się rozgryźć szatyna. 
- Caroline.. - powiedział prawie niesłyszalnie. - Liwka, ja nie jestem gotowy żeby móc przejść obok niej obojętnie.. - spojrzał na mnie błagalnie. 
- Hazz, uspokój się. Może pobawimy się w aktorów, co? - zaczęłam ruszać charakterystycznie brwiami, chcąc nakłonić Loczka do swojego pomysłu.
- Ale co? Że ty chcesz.. - spojrzał na mnie znacząco. 
- Dokładnie. Uśmiech, kochanie - musnęłam palcem jego policzek, wyginając usta w półuśmiechu. 
Chwycił moją dłoń zdecydowanym, lecz delikatnym ruchem. 
Zaczęliśmy rozmawiać, a Caroline nieubłaganie się do nas zbliżała. 
Harry opowiedział jakiś niezły żart. Naprawdę, był śmieszny! 
Wybuchnęliśmy śmiechem, którego nie mogliśmy opanować. Eks Loczka była już bardzo blisko. 
Ścisnęłam jego rękę mocniej, dodając mu otuchy. 
- O, cześć Caroline! - Harry obrócił się nagle w jej stronę, jakby nie widział jej wcześniej. Zrobił to tak obojętnie, że aż miałam ochotę go pochwalić i nalepić na bluzkę naklejkę z napisem " Mały, dzielny pacjent ". 
- Cześć Harry - odpowiedziała nieśmiało, od razu spoglądając na nasze splecione dłonie. - Jak się macie? - zapytała z grzeczności.
- Świetnie - odpowiedział z uśmiechem. - Z dnia na dzień coraz lepiej. A co u ciebie? 
- Też całkiem nieźle. Wybaczcie, spieszę się. Do zobaczenia - na jej twarz wpełzł wymuszony uśmiech, skinęła głową i już jej nie było.
- Ignorancja to twoje drugie imię - pochwaliłam go, uśmiechając się ciepło.
- Myślałem że moje drugie imię to Edward.. 
- Ty już lepiej nie opowiadaj farmazonów, tylko odprowadź mnie do domu. 



***

Harry w kinie:
 XD
10 notka za nami. Tak trochę nic się nie dzieje, ale spoko, nadrobimy ^^ Zastanawiam się nad założeniem nowego bloga, ale byłby trochę inny. W sensie opisywanych by było więcej uczuć, myśli i tak dalej. Co myślicie?


Wiem Zayn, wiem..

WAŻNE: Kto chce być informowany: pisze, że mam informować! Bo się pogubiłam.. 
Edit: oprócz obserwowanych :D 

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 9. " Chłopcy, od kiedy wierzymy w bajki? "

Następny dzień. 

Obudziłam się przed piątą rano i w głowie układałam scenariusz rozmowy z Niall'em. 
Sama nie wiedziałam, co mogę mu powiedzieć. 

- Cześć wszystkim - powiedziałam, kiedy zeszłam do kuchni na śniadanie. 
- Dzień dobry córeczko - przywitali mnie rodzice, jak zawsze. 
- Głupi lamus.. - odpowiedział Kacper " niesłyszalnie ". 
Zmierzyłam go tylko wzrokiem, ciągle myśląc o Niall'u. 
- Yyy.. Liwia, od kiedy pijesz sok marchwiowy? - zapytał mnie tata, kiedy usiadłam przy stole. 
- Co? - zapytałam z głupią miną.
- Właśnie trzymasz butelkę soku, a odkąd pamiętam, nie pijesz go. Tak tylko mówię.. - ostatnie wyrazy dodał kiedy spojrzałam na niego złowrogo.
- No to widocznie już piję! Mam ochotę na sok marchwiowy! Nie widzisz jak bardzo mi smakuje?! Jestem twoją córką, jak możesz nie wiedzieć że mam na niego dzisiaj ochotę?! - wybuchnęłam, po czym położyłam głowę na stole i zaczęłam nią trzaskać o blat. - W ogóle mnie nie znasz! 
- Te dni - chrząknął Kacper.
- Zamknij paszczę! - wydarłam się. 
Wybiegłam z kuchni, usiadłam na schodach i zaczęłam płakać.
Co jest ze mną nie tak?! 

Już od wejścia do szkoły wszyscy witali mnie słowami: " Ładna śliwa na czole, Różalska ". No tak, jeszcze dłużej trzeba było walić głową o stół. 
Dochodziła już ósma, więc poszłam do szatni się przebrać, a kiedy weszłam na salę, w oczy od razu rzuciła mi się zbolała twarz Horan'a. 
Podeszłam do niego szybkim krokiem i założyłam ręce na piersi, podnosząc brwi do góry. 
Czekałam, aż sam zacznie mówić.
- Powiedz mi to lepiej od razu.. - mruknął, wlepiając wzrok w swoje buty. 
- Co takiego mam ci powiedzieć? - dopytałam, przyglądając mu się uważnie.
- Że jestem idiotą, debilem, palantem, kretynem, ciotą, frajerem, bałwanem.. - wymieniał, a ja tylko przytakiwałam. 
- Sam to doskonale wiesz, nie muszę ci tego mówić - odpowiedziałam ostrym tonem. - Jak atmosfera w domu? - zapytałam. Zauważyłam, że nieco zbiło go to z tropu. Spodziewał się trzeciej wojny światowej? Boże, czy ja naprawdę jestem aż taka straszna..? 
- Chodzi ci o Harry'ego? - pokiwałam głową twierdząco. - Nie rozmawialiśmy.. Kiedy mija mnie w korytarzu, nawet na mnie nie patrzy.. Już chyba wolałbym dostać od niego w mordę - dodał ciszej.
- Wiesz co Niall? Doskonale zdajesz sobie sprawę, dlaczego tak cię unika - zmiękł pod wpływem mojego morderczego spojrzenia. - Zraniłeś go, i to cholernie. Mimo wszystko Harry to wrażliwy koleś i jestem pewna, że w tej całej sytuacji doszukuje się swojej winy! - uderzyłam go w klatkę piersiową, wyładowując odrobinę swojej złości. - Wczoraj z nim rozmawiałam sporo czasu. Po tym całym zdarzeniu nie był nawet w stanie powiedzieć złego słowa na Caroline, choć to w większość jej wina, rozumiesz? A na tobie bardzo się zawiódł, Niall. Sam sobie zawiniłeś. Dobrze wiesz jak bardzo was wszystkich lubię, ale ewidentnie to ty dałeś ciała na całej linii i powinieneś pogadać z Harrym. A w ogóle.. Czy ktoś z pozostałej trójki powiedział ci, jak chujowo się zachowałeś, czy słyszysz to pierwszy raz?! - pchnęłam go jeszcze raz. - Jesteś pacanem, Horan. Głupią kozą! - wzięłam piłkę od kosza i zaczęłam w niego rzucać. Niall uciekał przede mną, chowając się gdzie tylko mógł.
- Różalska! Horan! Spokój! - wydarł się nauczyciel. 
Ostatecznie to przywróciło mnie na ziemię. 
Ale podczas gry w siatkówkę nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zaatakować piłki prosto w blondasa.

Kiedy skończył mi się zapas obelg na Niall'a, mogłam ponownie zacząć z nim normalnie rozmawiać. 


~ z inne perspektywy, kilka godzin później ~

- Fuuu, Zayn znowu sobie szarpie kłosa! - wydarł się Liam, zbiegając do salonu. Pomimo napiętej atmosfery, cała czwórka wybuchnęła śmiechem. 
Tylko Malik, który zszedł w tej samej chwili na dół ubrany w dres się nie śmiał. Usiadł obrażony na kanapie i przyglądał się przyjaciołom.
- Aż mi loki zawirowały ze śmiechu - wydusił z siebie Harry, trzymając się za brzuch. 
- Czemu musicie mi dogryzać w ten sposób? Przecież ja nic nie robię! - wrzasnął Zayn, wznosząc ręce go góry. 
- Chłopcy, od kiedy wierzymy w bajki? - zapytał sarkastycznie Louis. 
- Harry, możemy porozmawiać..? - Niall przerwał sielankę panującą między chłopakami.
Wszyscy zaskoczeni spojrzeli na zielonookiego, który też nie krył swojego zdziwienia.
- Jasne.. - odpowiedział cicho. 
- Ej, nie musicie wychodzić - blondyn tymi słowami zatrzymał pozostałą trójkę w salonie. - Chciałbym teraz wszystko wyjaśnić, szczególnie tobie, Harry, choć w sumie wszyscy zasługujecie na wyjaśnienia - dodał ciszej. 
- Ale co tu jest do wyjaśniania? Przelizałeś się z moją dziewczyną, umawialiście się za moimi plecami. Kto wie, może jeszcze się zabawialiście, co..? - urwał, patrząc prosto w oczy Horan'owi. - Wiele rzeczy jestem w stanie zrozumieć, serio. Ale tego jak się zachowałeś, nie bardzo. 
- To nie było tak.. Nie zrobiłem tego specjalnie - Niall zaczął bawić się nerwowo rękoma. - To znaczy.. Ona pierwsza do mnie zagadała. Twitter, dwuznaczne teksty, przypadkowe spokania, krótkie rozmowy.. Tak się zaczęło i nie widziałem w tym nic złego, naprawdę. Ale później.. - uciął, podnosząc wzrok na szatyna. - Harry, ona nie była ciebie warta. 
W tym momencie telefon Styles'a zaczął wibrować na komodzie. 
- Halo? - podniósł się z sofy i oparł o ścianę w korytarzu. 
- Cześć kochanie - przywitała go Caroline, a on w jednej sekundzie zamarł.
Wyobraził sobie jej uśmiech, który teraz pewnie miała na twarzy.. 
- Musimy pogadać. Teraz. I nie przez telefon - zacisnął dłoń i nerwowo przygryzł palec, kopiąc lekko ścianę gołą stopą. 
- Dobrze, ale.. stało się coś? - zapytała zaniepokojona.
- Za 10 minut u ciebie będę - uciął, zmierzając w stronę wyjścia.


Uczucie, kiedy starasz się iść przekonany, pełen argumentów i wiary w swoje racje, choć w tym samym czasie masz ochotę wrócić skąd przyszedłeś, dać sobie spokój, zignorować sprawę i zapomnieć.
Jednak nie teraz.
Teraz musisz walczyć. 
Walczyć o prawdę, która może być ciosem w samo serce.
Ale mimo wszystko chcesz ją poznać, nieważne jak bolesna jest i jak bardzo cię zrani. 
Idziesz przed siebie z rękami w kieszeniach.
Niepewnie spoglądasz na trzy słowa wytatuowane na twoim nadgarstku. 
I can't change. 
Ten tatuaż jest najważniejszy ze wszystkich. Bo nie możesz się zmienić. Nie chcesz tego robić. Bynajmniej nie dla osoby, która potraktowała cię w taki sposób jak Caroline. 
Zatrzymujesz się przed jej domem i spoglądasz w okna. Sam już nie wiesz czy powinieneś tam pójść.. 
Bierzesz głęboki wdech, wyjmujesz ręce z kieszeni i zmierzasz w kierunku drzwi wejściowych.
Palcami dotykasz dzwonka, którym zawsze lubiłeś się bawić, denerwując przy tym swoją dziewczynę. 
Dziś dzwonisz tylko raz. 
Już po chwili w drzwiach pojawia się osoba, którą jeszcze niemal przed chwilą darzyłeś ogromnym uczuciem. 
- Wiem wszystko.
Jej zdziwiona i zszokowana twarz napawa cię pewnego rodzaju satysfakcją.
Satysfakcją, że już nic przed tobą nie ukryje. 
Bo już nie będzie takiej szansy.
- To koniec, Caroline. 


***

Końcówka napisana ciut w innym stylu : )) 
Ej no ludziska, co z komentarzami? 

A propo Mikołajek..




Jutro poniedziałek.. Chce ktoś iść za mnie do szkoły? Nie obrażę się.. :<

A w necie ciągle tylko: Haylor, Haylor, Haylor..
 



EDIT: This hurts my eyes.. Awhgdfdfgggf..
Kliknij aby zobaczyć pełny rozmiar














wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 8. " To ona jest winna, Harry. "

- Hiszpański kończę o 16.25 - powiedziałam po chwili namysłu.
- To o 17:30 przed kinem? - zapytał Liam.
- Spoko. Zaopatrzcie się w jakieś jedzenie, jestem głodna - usłyszałam śmiech po drugiej stronie słuchawki.
- Jasna sprawa - czułam, że się uśmiechnął. -  Ucz mi się tam! 
- Dobrze tato - wyszczerzyłam się.

W samotności udałam się na lekcje. 
Maggie złapała grypę, Alice na wycieczce, Niall w ogóle nie pojawił się w szkole.. 
Gdy wysłałam mu sms-a dlaczego go nie ma, odpisał tylko, że źle się czuł. 

Mieli być przed kinem, i co? No ja pytam?! Dlaczego ich tu nie ma?! Stałam chwilkę w jednym miejscu, ale że jestem mało cierpliwą osobą, chciałam mieć ich gdzieś i pójść do domu.. Przeszłam zaledwie dwa metry, kiedy poczułam silne szarpnięcie i upadłam. 
Byłam w krzakach. 
- Popieprzeni gwałciciele..! - warknęłam, z twarzą przy ziemi, gdyż jeszcze nie zdążyłam się od niej odkleić.
- Szszszszszsz.. - rozglądnęłam się i zobaczyłam, że tuż przy mnie siedzi ściśnięta czwórka chłopaków z One direction. 
- Co wy do cholery robicie w krzakach? Jestem zajebiście głodna, a wy zaciągacie mnie w jakieś zarośla.. - warknęłam. - Ani trochę mnie to nie śmieszy..
- Spójrz tam - Zayn wskazał palcem na dwie osoby stojące koło parkingu, kilka metrów przed nami. 
- Bawicie się w tajnych agentów? - zapytałam z dziwną miną.
- To Niall - oznajmił Liam - z Caroline.. - mój wzrok momentalnie pokierował się na Harry'ego. Loczek spuścił głowę. 
Nagle Caroline złapała Horan'a za ręce i przytuliła go mocno. A on? Wyglądał niepewnie, jakby bił się z samym sobą. 
- Powinniśmy ją oskarżyć! - odezwał się Louis. - Ona jest za stara i na dodatek go obmacuje! 
- Ale on jakoś nie ma nic przeciwko.. - powiedział cicho Harry. Caroline to w końcu jego dziewczyna ( a może raczej powinnam powiedzieć: kobieta? ).. Można sobie wyobrazić, że czuje się teraz jak bułka leżąca w torbie przez wakacje. - Nie mogę na to patrzeć, pójdę już.. - dodał, po czym wyszedł z krzaków. Chłopacy odprowadzali go wzrokiem, jakby w każdej chwili gotowi byli wstać i zatrzymać go, jednak zdawali sobie sprawę, że Harry potrzebuje chwili samotności.
- Walić Flack'a, nikt nie będzie się bawił moim Niall'kiem - już chciałam wstać i pójść w ich stronę, kiedy ktoś chwycił mnie za kaptur od bluzy. 
- Stój - powiedział Zayn, uniemożliwiając mi wyjście z zarośli. 
- Pogięło cię? Dusisz mnie, głupi murzynie! 

Koniec końców do kina nie poszliśmy, ciągle byłam głodna i na dodatek stałam między młotem a kowadłem. 
Biegałam jak idiotka po całym mieście starając się znaleźć Harry'ego. Pozostała czwórka, łącznie z Horan'em, również go szukali. 
Bałam się, że w najgorszym wypadku mógłby sobie coś zrobić.. 

Ogarnęła mnie totalna bezsilność. Było cholernie ciemno, od chłopaków raz po raz przychodziły wiadomości, że wciąż go szukają.. Usiadłam na starej ławce w parku i zaczęłam rozglądać się dookoła z głupią nadzieją, że może znajdę Loczka..
Co chwilę słychać było plusk wody, a ja, całkowicie zrezygnowana, wsłuchiwałam się w niego i patrzyłam przed siebie na staw i ławkę przed nim, na której ktoś siedział. 
Ktoś z seksownymi lokami. 
Ździeliłam sobie w twarz, pochwaliłam samą siebie za szybki zapłon i gwałtownie wstałam z ławki. No ale cóż, przyszła jesień, wszędzie walały się mokre liście z błotem.. Potknęłam się o własną nogę i przywitałam z podłożem. 
W miarę możliwości otrzepałam się z zabrudzeń i skierowałam w stronę stawu. 
Harry patrzył przed siebie zimnym wzrokiem, wrzucając co chwilę kamyki do wody. 
Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Liam'a.
- I co? - zapytał zaniepokojony. - Przeszukaliśmy wszystkie miejsca w jakich mógłby być i nic! Jakby zapadł się pod ziemię..! 
- Spokojnie, ja go znalazłam - odpowiedziałam cicho, przyglądając się zgubie, po czym się rozłączyłam. 
Podeszłam wolnym krokiem do ławki. 
- Wreszcie cię znalazłam.. - powiedziałam cicho, siadając koło niego. Spuścił głowę i zamknął oczy. - Harry.. Nie mam pojęcia w jaki sposób mogę cię teraz pocieszyć, ale.. zrozum, ona nie była ciebie warta.. - schował twarz w dłoniach i westchnął głęboko. - Jesteś wrażliwym i romantycznym kolesiem, a jeżeli Caroline nie była w stanie tego docenić, to jej problem - spojrzałam niepewnie na chłopaka, oczekując jego reakcji. 
Odchylił się do tyłu i wbił we mnie wzrok, którego ciężaru nie mogłam znieść. Był przepełniony bólem, smutkiem, żalem, rozczarowaniem.. 
- Po Caroline mogłem się tego spodziewać, chłopacy mnie przed nią ostrzegali, ale nie słuchałem - uśmiechnął się, wlepiając wzrok w swoje buty. -  Bardziej boli mnie to, że Niall zachował się w ten sposób. W życiu nie domyśliłbym się, że on mógłby mi to zrobić..
- Harry, ale nie widziałeś reakcji Niall'a..? - zaczęłam niepewnie. -  Dobrze wiesz, jak zachowywał się przez ostatnie dni, miał wyrzuty sumienia, ale nic nie mówił, bo nie chciał cię skrzywdzić. A ona? Ciągle się z tobą spotykała jak gdyby nigdy nic.. To ona jest winna, Harry - spojrzałam na szatyna, który po krótkiej chwili uśmiechnął się, a w świetle lamp dostrzegłam jego zeszklone oczy. 
- Widzisz, nawet w takiej sytuacji nie umiem obarczyć jej winą, a tym bardziej powiedzieć złego słowa.. - zacisnął wargi, patrząc pustym wzrokiem przed siebie. - Nie umiem..
Nie mówiąc nic więcej po prostu go przytuliłam. 
Dopiero po chwili poczułam jego ciepłe dłonie obejmujące mnie w pasie. 
- Caroline zdecydowanie na ciebie na zasługuje. Nie pasujesz do niej - spojrzał na mnie ze szczerym uśmiechem ( wreszcie! ). - A wiesz gdzie teraz idealnie być pasował? Do budki z kebabem!

Po kilku godzinach rozmowy, kiedy znacznie się ochłodziło i nie pomogła mi nawet bluza Styles'a, postanowiliśmy wracać. 
Stwierdziłam, że w szkole muszę poważnie porozmawiać z Niall'em. 
Zanim położyłam się spać, napisałam do niego krótkiego sms-a. 

Nie waż się nie przychodzić jutro do szkoły i wymawiać chorobą, bo i tak się nie wymigasz. Musimy pogadać.



***

Opisując akcję w parku przed oczami ciągle miałam to:

  Never do it again, Harry :< 



Was też to rozbraja? : 





Harry! < 3