~ Liwia ~
Siedziałam na tarasie z Liam'em i Harry'm, czytając czasopisma o nastolatkach i ich problemach. W trudnych dniach trzeba się dowartościować głupotą innych, co nie?
- Mam szesnaście lat i na razie nie chcę rozpoczynać współżycia - zaczął Harry, kładąc głowę na moim brzuchu, żeby mógł widzieć, co czytam. - Ale mój chłopak ma już za sobą swój pierwszy raz. Mówi, że z powodu braku seksu strasznie boli go dół brzucha. Głupio się wtedy czuję, bo on przeze mnie cierpi. Co robić? - zapytał bezradnie, odwracając głowę w moim kierunku. Zaczęłam bawić się jego włosami, patrząc z udawanym współczuciem w jego zielone tęczówki.
- Czego to chłopak nie wymyśli, żeby zaciągnąć dziewczynę do łóżka.. - westchnęłam, przewracając czasopismo na następną stronę.
- Hej! - krzyknęli naraz oboje. Spojrzałam na nich spod podniesionych brwi.
- Nie każdy chłopak jest taką świnią - skomentował obrażony Liam.
- Wiem.. Ale niestety niektórzy są - odłożyłam gazetę, chcąc zakończyć ten temat. Wsłuchiwaliśmy się w muzykę płynącą z radia. Ja zakosiłam Harry'emu telefon i pisałam z Alice, Liam poszedł popływać, a Hazza odpoczywał na moim brzuchu, wybijając na nim palcami jakiś rytm.
- Za dwie godziny mamy kilka wywiadów i podpisywanie autografów, ale może pójdziemy jutro na miasto, co? - zapytał, odchylając głowę w tył, by móc na mnie spojrzeć.
- Jezu, wieki was nie było! - rzuciłam ze zmarszczonymi brwiami, patrząc na Alice i Maggie, które właśnie weszły do salonu.
- Bo my.. - zaczęła Mag, ale zacięła się, jąkając się co chwilę. - My... - próbowała dokończyć, jednak bezskutecznie.
- Rozmawiałyśmy na bardzo poważny temat - dokończyła Alice.
Spojrzałam na obie pytająco, kompletnie nie rozumiejąc, jakie poważne konwersacje mogłyby prowadzić i to beze mnie?
- Dokładnie tak - odparła Maggie. - Jak już wiesz, ja jestem z Zayn'em, Alice z Niall'em..
- Brawo Sherlocku - zironizowałam, przewracając oczami na wszystkie możliwe strony.
- Po prostu chodzi nam o to, że też chcemy, byś była szczęśliwa. Bo masz taką szansę - powiedziała Alice, siadając obok mnie.
- Jaśniej? - odpowiedziałam trochę zaskoczona.
- Boże, Liwka, obudź się! Harry, rozumiesz? - zmarszczyłam brwi, rozszerzając oczy.
- Co proszę? - zapytałam szybko.
- Błagam, nie mów, że nie widzisz jak on na ciebie patrzy! Dziewczyno, czy ty jesteś w stanie to pojąć? - zapytała. - Rozkochałaś go w sobie! A ja, jako twoja przyjaciółka i obserwatorka mówię, że też nie jest ci obojętny - zmrużyła lekko oczy, przybliżając się jeszcze bardziej. Zapadłam się w sofie, próbując schować się przed jej wzrokiem. Poważnie, był przerażający!
Machnęłam ręką ze sztucznym uśmiechem.
- Wierzysz w to? - zapytałam, próbując wyeliminować jakikolwiek cień nadziei z mojego głosu. - Może jednak zmieńmy temat - przykleiłam na twarz kolejny, wymuszony uśmiech. - Oglądamy jakiś film?
Nawet przed sobą nie potrafię się do tego przyznać..
Jestem żałosna.
Boże, dlaczego stawiasz mi go na mojej drodze, skoro wiesz, że nie możemy być razem?
- Liwiaaaaaaaaaa! - usłyszałam wycie Hazzy z dołu, kiedy rozplątywałam włosy z warkocza.
- Uno momento - odpowiedziałam cicho, przyszykowując ubrania na dzisiejszy wieczór. Po chwili usłyszałam kroki szatyna na schodach i pukanie do drzwi. - Daj mi trochę czasu, przecież jestem kobietą, tak? - zapytałam retorycznie, kiedy wszedł do środka.
- No to poczekam tutaj - wyszczerzył się, opadając na pościelone łóżko. Wywróciłam oczami uśmiechając się, po czym wzięłam do ręki czarną bokserkę i dżinsowe szorty.
- Odwróć się, albo zamknij oczy - postawiłam warunek, patrząc karcąco na jego szeroko uśmiechniętą twarz.
Wziął do ręki gazetę i zasłonił sobie nią twarz.
- Zawód pilot, czyli praca marzeń - zaczął czytać. - Inni im zazdroszczą, drudzy mają lęk wysokości..
Szybko ubrałam na siebie spodenki, zdjęłam bluzkę..
- Hej! - krzyknęłam, zasłaniając się bokserką. - Miałeś nie patrzeć!
- Ale ja nie patrzę, jestem pochłonięty czytaniem - odpowiedział, patrząc na mnie znad gazety tak, że było widać tylko jego zielone oczy i zmierzwione włosy.
- Tak? Od kiedy czyta się do góry nogami? - zapytałam, już ubrana, zaczynając się śmiać.
- Ty się nie śmiej, bo kiedy czyta się w ten sposób, to mózg pracuje intensywniej i po takie sesji czytania pracuje się efektywniej - odpowiedział, siląc się na powagę.
- Jesteś idiotą.. - rzuciłam w niego poduszką, po czym założyłam trampki. - Idziemy?
Szliśmy ciemnymi, pustymi ulicami, śmiejąc się głośno. Jedyne, co teraz czułam, to całkowitą beztroskę i szczęście, że mam kogoś takiego, jak on.
Kogoś, kto potrafi mnie rozweselić, po prostu będąc obok.
Kto potrafi odeprzeć wszystkie smutki i zmartwienia, nie mówiąc nic.
Kto wie o mnie wszystko, jednak, paradoksalnie, nie wszystko.
Bo czasem już nie masz siły udawać, mimo że wiesz, że musi tak być i że w taki sposób będzie lepiej. Łatwiej.
Kiedy przychodzi moment, w którym musisz się po prostu do kogoś przytulić. Bez słów. Oczekując jedynego gestu - objęcia ramieniem, które w takiej chwili mogłoby ochronić przed całym złem, niebezpieczeństwem, lękiem, zmartwieniem i strachem.
Jednak doskonale zdajesz sobie sprawę, że granic nie można przekraczać. Nie warto. Że trzeba uważać na te linie, które dają o sobie znać za każdym razem, kiedy w naszych głowach pojawi się kolejna, złudna myśl, że może.. może jednak szczęście jest tuż obok. Wtedy gruba, biała linia odpycha cię w tył, nie pozwalając zrobić nic więcej. W zasadzie powinno się czuć wdzięczność, że istnieje coś, co może nas pohamować. Ale jednak nie jesteśmy do końca zadowoleni.
Nikt nie chce być ograniczany, są jednak takie sytuacje, że potrzeba nam czegoś, co pomoże nam zrezygnować, odsunąć się w bok i szepnąć cicho: " nie, nie możesz.. ".
- Liwia.. - zaczął Harry, chowając ręce do kieszeni spodni. - Wybacz. Nie mogę już tak dłużej - pokręcił przecząco głową, patrząc mi prosto w oczy.
Serce biło mi tak głośno, że bałam się, że szatyn może to usłyszeć.
- Pamiętasz, kiedy poprosiłem cię, żebyś przesłuchała kilka piosenek? - przytaknęłam lekko. - Powiedziałem, że przesłałem ci je tylko dlatego, że mi się podobają - uśmiechnął się lekko pod nosem. - Gówno prawda. W tekście było wszystko to, co próbowałem ci powiedzieć..
I nagle przed oczami przeleciały mi wszystkie tytuły piosenek, które przesłał mi Harry.
I want it that way.
Three little words.
On my mind.
Kiss me slowly.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że byłam nie w pełni rozumu, nie widząc zależności między piosenkami a całą tą sytuacją..
- Chciałem powiedzieć ci to wcześniej, jeszcze kiedy byliśmy w Londynie. Po prostu ja...
Jego oczy wyrażały miliony emocji. Poprzez szczęśliwe iskierki w oczach, które rozświetlały wieczorny mrok, aż do strachu, czekając na słowa, które mogą paść z moich ust.
A ja? A ja sama nie wiedziałam, co czuję. Moje myśli były tak bardzo pomieszane, że sama się w nich gubiłam. Z jednej strony wyczekiwałam słów, które tak bardzo chciałam od niego usłyszeć, jednak.. Paradoksalnie, nie chciałam ich usłyszeć.
- Liwia, zakochałem się w tobie.
- Harry.. - zaczęłam po chwili, szukając odpowiednich słów, by móc mu powiedzieć to, co tak naprawdę chcę. Jednak jego tlące się nadzieją oczy wcale mi nie pomagały.
W zasadzie wiedziałam, że tak to się skończy. Kiedy przestałam traktować go jak przyjaciela. Cały czas próbowałam być dla niego taka, jak do reszty chłopaków, ale już nie umiałam. Coś się zmieniło we mnie, w nim, że nie potrafiłam wrócić do tego co było i boję się, że to już nigdy nie będzie możliwe.
- Dajmy sobie z tym spokój - pokręciłam głową, natychmiast odbierając mu jakikolwiek powód do nadziei. - Doskonale wiesz, że to po prostu nie wyjdzie.. - pokręciłam głową i odwróciłam się do niego plecami. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam stawiać niepewne kroki przed sobą.
Nagle poczułam uścisk na nadgarstku, który nie pozwolił iść mi dalej.
- Proszę cię, spójrz mi w oczy - chwycił mój podbródek, jednak ja nie mogłam tego zrobić. - Nie ignoruj mnie. To boli - dodał znacznie ciszej.
Właśnie wtedy zdobyłam się na to spojrzenie, zapamiętując każdy błysk jego zielonych tęczówek.
- Wiem co myślisz o naszych kontaktach po związku z Davidem.
Na sam dźwięk jego imienia odwróciłam głowę w bok.
- Oboje wiemy, że zachował się jak skurwiel i zrobił ci coś więcej, niż tylko rzucił przez to, że chciałaś wyjechać z nami na jakiś czas w trasę.
Spojrzałam na niego całkowicie zaskoczona. Skąd on..?
- Liwia, proszę cię, to było jasne jak słońce. Nie liczyłem na to, że powiesz mi prawdę, nadal tego nie oczekuję bo wiem, że chcesz to zachować dla siebie, ale przynajmniej mnie nie okłamuj, dobrze?
Przytaknęłam, bezustannie wpatrując się w jego twarz.
- Po prostu nie mogę być już dłużej twoim przyjacielem. Nie mogę. Nie wystarcza mi to. Chcę tylko pokazać ci, jak bardzo mogę cię kochać, rozumiesz? Jak bardzo mi na tobie zależy, boję się, że nawet nie wiesz - złapał mnie delikatnie za dłoń, nie zakłócając kontaktu wzrokowego. - Jeżeli coś do mnie czujesz, cokolwiek silniejszego niż przyjaźń.. Powiedz. Powiedz to teraz. Jeżeli tak, proszę tylko o szansę.
- Za dwie godziny mamy kilka wywiadów i podpisywanie autografów, ale może pójdziemy jutro na miasto, co? - zapytał, odchylając głowę w tył, by móc na mnie spojrzeć.
- Jezu, wieki was nie było! - rzuciłam ze zmarszczonymi brwiami, patrząc na Alice i Maggie, które właśnie weszły do salonu.
- Bo my.. - zaczęła Mag, ale zacięła się, jąkając się co chwilę. - My... - próbowała dokończyć, jednak bezskutecznie.
- Rozmawiałyśmy na bardzo poważny temat - dokończyła Alice.
Spojrzałam na obie pytająco, kompletnie nie rozumiejąc, jakie poważne konwersacje mogłyby prowadzić i to beze mnie?
- Dokładnie tak - odparła Maggie. - Jak już wiesz, ja jestem z Zayn'em, Alice z Niall'em..
- Brawo Sherlocku - zironizowałam, przewracając oczami na wszystkie możliwe strony.
- Po prostu chodzi nam o to, że też chcemy, byś była szczęśliwa. Bo masz taką szansę - powiedziała Alice, siadając obok mnie.
- Jaśniej? - odpowiedziałam trochę zaskoczona.
- Boże, Liwka, obudź się! Harry, rozumiesz? - zmarszczyłam brwi, rozszerzając oczy.
- Co proszę? - zapytałam szybko.
- Błagam, nie mów, że nie widzisz jak on na ciebie patrzy! Dziewczyno, czy ty jesteś w stanie to pojąć? - zapytała. - Rozkochałaś go w sobie! A ja, jako twoja przyjaciółka i obserwatorka mówię, że też nie jest ci obojętny - zmrużyła lekko oczy, przybliżając się jeszcze bardziej. Zapadłam się w sofie, próbując schować się przed jej wzrokiem. Poważnie, był przerażający!
Machnęłam ręką ze sztucznym uśmiechem.
- Wierzysz w to? - zapytałam, próbując wyeliminować jakikolwiek cień nadziei z mojego głosu. - Może jednak zmieńmy temat - przykleiłam na twarz kolejny, wymuszony uśmiech. - Oglądamy jakiś film?
Nawet przed sobą nie potrafię się do tego przyznać..
Jestem żałosna.
Boże, dlaczego stawiasz mi go na mojej drodze, skoro wiesz, że nie możemy być razem?
- Liwiaaaaaaaaaa! - usłyszałam wycie Hazzy z dołu, kiedy rozplątywałam włosy z warkocza.
- Uno momento - odpowiedziałam cicho, przyszykowując ubrania na dzisiejszy wieczór. Po chwili usłyszałam kroki szatyna na schodach i pukanie do drzwi. - Daj mi trochę czasu, przecież jestem kobietą, tak? - zapytałam retorycznie, kiedy wszedł do środka.
- No to poczekam tutaj - wyszczerzył się, opadając na pościelone łóżko. Wywróciłam oczami uśmiechając się, po czym wzięłam do ręki czarną bokserkę i dżinsowe szorty.
- Odwróć się, albo zamknij oczy - postawiłam warunek, patrząc karcąco na jego szeroko uśmiechniętą twarz.
Wziął do ręki gazetę i zasłonił sobie nią twarz.
- Zawód pilot, czyli praca marzeń - zaczął czytać. - Inni im zazdroszczą, drudzy mają lęk wysokości..
Szybko ubrałam na siebie spodenki, zdjęłam bluzkę..
- Hej! - krzyknęłam, zasłaniając się bokserką. - Miałeś nie patrzeć!
- Ale ja nie patrzę, jestem pochłonięty czytaniem - odpowiedział, patrząc na mnie znad gazety tak, że było widać tylko jego zielone oczy i zmierzwione włosy.
- Tak? Od kiedy czyta się do góry nogami? - zapytałam, już ubrana, zaczynając się śmiać.
- Ty się nie śmiej, bo kiedy czyta się w ten sposób, to mózg pracuje intensywniej i po takie sesji czytania pracuje się efektywniej - odpowiedział, siląc się na powagę.
- Jesteś idiotą.. - rzuciłam w niego poduszką, po czym założyłam trampki. - Idziemy?
Szliśmy ciemnymi, pustymi ulicami, śmiejąc się głośno. Jedyne, co teraz czułam, to całkowitą beztroskę i szczęście, że mam kogoś takiego, jak on.
Kogoś, kto potrafi mnie rozweselić, po prostu będąc obok.
Kto potrafi odeprzeć wszystkie smutki i zmartwienia, nie mówiąc nic.
Kto wie o mnie wszystko, jednak, paradoksalnie, nie wszystko.
Bo czasem już nie masz siły udawać, mimo że wiesz, że musi tak być i że w taki sposób będzie lepiej. Łatwiej.
Kiedy przychodzi moment, w którym musisz się po prostu do kogoś przytulić. Bez słów. Oczekując jedynego gestu - objęcia ramieniem, które w takiej chwili mogłoby ochronić przed całym złem, niebezpieczeństwem, lękiem, zmartwieniem i strachem.
Jednak doskonale zdajesz sobie sprawę, że granic nie można przekraczać. Nie warto. Że trzeba uważać na te linie, które dają o sobie znać za każdym razem, kiedy w naszych głowach pojawi się kolejna, złudna myśl, że może.. może jednak szczęście jest tuż obok. Wtedy gruba, biała linia odpycha cię w tył, nie pozwalając zrobić nic więcej. W zasadzie powinno się czuć wdzięczność, że istnieje coś, co może nas pohamować. Ale jednak nie jesteśmy do końca zadowoleni.
Nikt nie chce być ograniczany, są jednak takie sytuacje, że potrzeba nam czegoś, co pomoże nam zrezygnować, odsunąć się w bok i szepnąć cicho: " nie, nie możesz.. ".
- Liwia.. - zaczął Harry, chowając ręce do kieszeni spodni. - Wybacz. Nie mogę już tak dłużej - pokręcił przecząco głową, patrząc mi prosto w oczy.
Serce biło mi tak głośno, że bałam się, że szatyn może to usłyszeć.
- Pamiętasz, kiedy poprosiłem cię, żebyś przesłuchała kilka piosenek? - przytaknęłam lekko. - Powiedziałem, że przesłałem ci je tylko dlatego, że mi się podobają - uśmiechnął się lekko pod nosem. - Gówno prawda. W tekście było wszystko to, co próbowałem ci powiedzieć..
I nagle przed oczami przeleciały mi wszystkie tytuły piosenek, które przesłał mi Harry.
I want it that way.
Three little words.
On my mind.
Kiss me slowly.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że byłam nie w pełni rozumu, nie widząc zależności między piosenkami a całą tą sytuacją..
- Chciałem powiedzieć ci to wcześniej, jeszcze kiedy byliśmy w Londynie. Po prostu ja...
Jego oczy wyrażały miliony emocji. Poprzez szczęśliwe iskierki w oczach, które rozświetlały wieczorny mrok, aż do strachu, czekając na słowa, które mogą paść z moich ust.
A ja? A ja sama nie wiedziałam, co czuję. Moje myśli były tak bardzo pomieszane, że sama się w nich gubiłam. Z jednej strony wyczekiwałam słów, które tak bardzo chciałam od niego usłyszeć, jednak.. Paradoksalnie, nie chciałam ich usłyszeć.
- Liwia, zakochałem się w tobie.
- Harry.. - zaczęłam po chwili, szukając odpowiednich słów, by móc mu powiedzieć to, co tak naprawdę chcę. Jednak jego tlące się nadzieją oczy wcale mi nie pomagały.
W zasadzie wiedziałam, że tak to się skończy. Kiedy przestałam traktować go jak przyjaciela. Cały czas próbowałam być dla niego taka, jak do reszty chłopaków, ale już nie umiałam. Coś się zmieniło we mnie, w nim, że nie potrafiłam wrócić do tego co było i boję się, że to już nigdy nie będzie możliwe.
- Dajmy sobie z tym spokój - pokręciłam głową, natychmiast odbierając mu jakikolwiek powód do nadziei. - Doskonale wiesz, że to po prostu nie wyjdzie.. - pokręciłam głową i odwróciłam się do niego plecami. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam stawiać niepewne kroki przed sobą.
Nagle poczułam uścisk na nadgarstku, który nie pozwolił iść mi dalej.
- Proszę cię, spójrz mi w oczy - chwycił mój podbródek, jednak ja nie mogłam tego zrobić. - Nie ignoruj mnie. To boli - dodał znacznie ciszej.
Właśnie wtedy zdobyłam się na to spojrzenie, zapamiętując każdy błysk jego zielonych tęczówek.
- Wiem co myślisz o naszych kontaktach po związku z Davidem.
Na sam dźwięk jego imienia odwróciłam głowę w bok.
- Oboje wiemy, że zachował się jak skurwiel i zrobił ci coś więcej, niż tylko rzucił przez to, że chciałaś wyjechać z nami na jakiś czas w trasę.
Spojrzałam na niego całkowicie zaskoczona. Skąd on..?
- Liwia, proszę cię, to było jasne jak słońce. Nie liczyłem na to, że powiesz mi prawdę, nadal tego nie oczekuję bo wiem, że chcesz to zachować dla siebie, ale przynajmniej mnie nie okłamuj, dobrze?
Przytaknęłam, bezustannie wpatrując się w jego twarz.
- Po prostu nie mogę być już dłużej twoim przyjacielem. Nie mogę. Nie wystarcza mi to. Chcę tylko pokazać ci, jak bardzo mogę cię kochać, rozumiesz? Jak bardzo mi na tobie zależy, boję się, że nawet nie wiesz - złapał mnie delikatnie za dłoń, nie zakłócając kontaktu wzrokowego. - Jeżeli coś do mnie czujesz, cokolwiek silniejszego niż przyjaźń.. Powiedz. Powiedz to teraz. Jeżeli tak, proszę tylko o szansę.
***
Ostatnio pisanie przychodzi mi maksymalnie ciężko. Nawet te, które pisałam codziennie w zeszycie.. O ile wystarczy mi motywacji, dokończę to opowiadanie. Cześć ;))
Motywuję cię do dalszego pisania!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie i powiem Ci szczerze że nie widać tej blokady. No może trochę po tym, ze są krótsze rozdziały, ale to nic!
Pozdrawiam i życzę weny!
Jak, ja bym chciała mieć takie blokady jak ty... ;)
OdpowiedzUsuńExtra rozdział, tylko chyba krótszy niż zawsze, ale będę to musiała jakoś przeżyć :D
Czekam na NN i życzę weny :*
http://maybeyoullloveyourself.blogspot.com/
Zakochałam się w tym opowiadaniu i jeśli skończy się historia Harry'ego i Liwii, rzucę się z mostu XD. Pamiętam, jak wpadłam na tego bloga.! <33 On jest jedyny w swoim rodzaju i tylko umocnił mnie w przekonaniu, że kocham One Direction.
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czytać twoje następne opowiadania. :D
Życzę weny ;*
Super . *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i życzę weny . !!!
http://believedreamforever.blogspot.com/