Alice po koncercie pojechała do hotelu, by przyszykować się na randkę z Horan'em, a ja i Maggie poszłyśmy do parku niedaleko areny. Blondynka właściwie nie miała planów na wieczór. Ostatnio dzieje się coś złego pomiędzy nią, a Zayn'em. Nie chcemy wnikać w ich prywatne sprawy, przynajmniej się staramy, ale patrzeć na tą dwójkę kiedy są pokłóceni, to naprawdę jak najstraszniejszy horror.
- Może w sumie to dobrze, że jutro wracamy, przynajmniej dla mnie - sprostowała Mag. - Odpoczniemy od siebie, stęsknimy się i będzie jak dawniej, mam nadzieję.. - dodała ciszej, odchylając głowę do tyłu.
Przytuliłam ją i cmoknęłam w policzek.
- Na pewno tak będzie, nie martw się. Wszystko się między wami ułoży - zapewniłam ją, pocierając jej ramię w celu dodania otuchy. Nagle telefon w kieszeni jej spodni zaczął wydawać z siebie pierwsze dźwięki " What makes you beautiful ". Wiele razy mówiła, że to właśnie dzięki tej piosence zakochała się w chłopakach z One Direction.
- Tak, Zayn..? - zapytała cicho, odbierając połączenie. Momentalnie się uśmiechnęłam. Malik nie potrafi wytrzymać bez niej zbyt długo, co z resztą jest obustronne, ale byłam w stu procentach pewna, że to właśnie mulat jako pierwszy wyciągnie rękę na zgodę. Maggie jest zbyt uparta, by przeprosić jako pierwsza. - Poczekam tylko na Harry'ego, nie chcę zostawiać Liwki samej. Okej, cześć.. - nacisnęła czerwoną słuchawkę i z powrotem schowała telefon do kieszeni.
- Harry już tu idzie - powiedziała, wystukując jakiś rytm butami, hamując uśmiech, który niewątpliwie chciał wkraść się na jej lekko zarumienioną twarz.
Zaśmiałam się.
- Idź - nakazałam, spychając ją z ławki. - Za chwilę cię rozniesie z podniety - kiedy otworzyła usta by coś powiedzieć, natychmiast jej przerwałam. - No idź! - zaśmiałam się. Wywróciła oczami.
- Uważaj na siebie - zagroziła mi palcem. - I nigdzie się stąd nie ruszaj. Cześć - obracała się jeszcze kilka razy, ale kiedy w końcu pokazałam jej środkowy palec, ze śmiechem odwdzięczyła się tym samym i pobiegła w kierunku areny.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Cieszę się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, nie tylko pod aspektem Mag i Zayn'a. Mam na myśli sytuację nas wszystkich. Louis i Liam codziennie gruchają z Eleanor i Danielle na skayp'ie, Niall i Alice nie mogą rozstać się dosłownie na minutę, a ja i Harry.. Właściwie sama nie wiem, co tak naprawdę między nami jest. Z pewnością coś więcej niż przyjaźń.. Czujemy coś do siebie. Hazza wyznał mi to kilka dni temu, ja jednak nie odpowiedziałam tym samym. Nie czułam się gotowa, co nadal z resztą chyba się nie zmieniło. Pod uwagę trzeba brać dosłownie wszystko: nasze rodziny, jego wyjazdy, moją szkołę, fanów i ich reakcje ( które zapewne będą różne ), paparazzich wpychających się między nas.. Wiem, że to trudne. Ale chyba.. Chyba chcę spróbować.
- Cześć, jesteś tu sama? - usłyszałam niski głos, który należał do przystojnego blondyna o piwnych oczach. Trzasnęłam się w myślach po głowie, bo wpatrywałam się w niego zdecydowanie dłużej, niż bym tego chciała.
- Jak widać - odpowiedziałam, chowając telefon do kieszeni. Usiadł obok mnie, zdecydowanie zbyt blisko. Bliżej, niż bym sobie tego życzyła. Odsunęłam się trochę, ale on wcale nie zamierzał pozostawać na swoim miejscu.
- Wiesz.. - położył mi rękę na kolanie, głaszcząc opaloną skórę na nogach. - Jestem tu z kolegami, może chciałabyś się dołączyć? - przybliżył swoją twarz do mojego ucha i zaczął ciężej i szybciej oddychać. Rozszerzyłam oczy, kiedy założył mi kosmyk włosów za ucho. - Nie bądź taka wstydliwa - uśmiechnął się, wdychając zapach moich włosów.
Sparaliżowało mnie. Nie zrobiłam zupełnie nic. Kompletnie nic.
- Nie wydaje mi się.. - mruknęłam cicho, załamującym się głosem. - Mój.. Mój chłopak tu za chwilę przyjdzie - powiedziałam, odsuwając się od niego tak bardzo, jak było to możliwe.
Po raz kolejny uśmiechnął się, kładąc łokieć na oparciu ławki.
- Oboje doskonale wiemy, że nikt nie przyjdzie - wyszeptał, zaczynając być coraz bardziej nachalny. Złapał mnie za nadgarstek i wzmocnił uścisk, kiedy próbowałam wstać. - Wszystkie tak mówią.
Wtedy naprawdę się przestraszyłam. To wszystko działo się tak szybko.. Wyrywałam się, szarpałam, ale był zbyt silny.
- Puść, to boli! - pisnęłam, kiedy wykręcił mi nadgarstki, bym się nie ruszała.
- A więc tak chcesz się bawić? - zapytał z szyderczym uśmiechem. - Nie mam nic przeciwko.
~ Harry ~
Cieszyłem się na ten wieczór z Liwią. Chciałem spędzić z nią jak najwięcej czasu, ponieważ już jutro wracają do Londynu.
Obróciłem się, by ujrzeć Paul'a, który cały czas miał mnie na oku. Powiedziałem mu, że chciałbym mieć trochę prywatności, na co zgodził się raczej niechętnie, bo wszyscy doskonale wiemy, jak czasem niebezpieczne mogą być fanki. Na szczęście w pobliżu już żadnych nie dostrzegłem, więc spokojnie mogłem udać się w stronę parku.
Odetchnąłem i potarłem ręce o spodnie. Boże, przy żadnej dziewczynie nigdy nie pociły mi się ręce! Sam nie wiem, dlaczego byłem tak zdenerwowany. Może przebywanie w towarzystwie Liwki po moim, chyba dość niefortunnym, wyznaniu uczuć, zaczynało być stresujące? W końcu chyba każdy wie jak to jest zrobić z siebie idiotę z nadzieją, że może jednak coś może się zmienić, kiedy tak naprawdę nie zmieniło się prawie nic, ale za wszelką cenę nie chce się poddać przyjaźni. Staram się pogodzić z myślą, że to nie ja będę tym, którego w każdej chwili może przytulić. Że to nie mnie będzie obdarowywała pocałunkami, pełnymi uczuć uśmiechami, miłosnymi gestami, że to nie mnie spotka to szczęście. Że nic się nie zmieni.
Nagle usłyszałem jakiś pisk i przekleństwa padające z ust dziewczyny. Nie byłem w stanie dokładnie rozpoznać głosu, bo był.. jakby przytłumiony?
Obróciłem się w koło, próbując znaleźć miejsce, z którego usłyszałem te dźwięki.
Kiedy po raz kolejny dobiegł mnie głos tej dziewczyny, spojrzałem prosto przed siebie. Między krzakami i drzewami odgradzającymi ulicę od parku była w miarę duża szczelina, przez którą zobaczyłem wszystko, co się działo.
Liwia.
Natychmiast tam podbiegłem, przedzierając się przez rośliny. Szybko zbliżyłem się do drzewa, do którego podpierana była Liwka przez jakiegoś gościa. Chwyciłem go za bluzę i mocno odciągnąłem do tyłu, powodując jego upadek. Podszedłem do dziewczyny i chciałem zrobić coś, żeby wiedziała, że jest już bezpieczna. Ale nie zrobiłem nic. Wiedziałem, że płacze przeze mnie. Gdybym tylko wyszedł z areny dwie minuty wcześniej..
- Harry, uważaj! - krzyknęła nagle, przez co natychmiast się odwróciłem, unikając tym samym ciosu. Chwyciłem szybko jego nadgarstek i wykręciłem, drugą ręką trzymając go za ramię.
Oddech, oddychaj, Harry. Uspokój się. Pięć, cztery, trzy..
Chyba nigdy nie byłem tak wściekły!
Z całej siły kopnąłem go w piszczel, przez co przewrócił się na podłoże, chwytając za bolące miejsce.
Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Kopałem go wszędzie, gdzie akurat się natrafiło. Zdawałem sobie sprawę z tego, co chciał zrobić Liwii i to jeszcze bardziej mnie wkurwiało.
Nagle poczułem wyraźny dotyk na ramieniu, przez co natychmiast się odwróciłem.
- Przestań - powiedziała, odpychając mnie lekko w bok. Spojrzałem na jego nieprzytomne ciało i przysięgam, tak bardzo miałem ochotę powiesić go za..
- Skrzywdził cię? - zapytałem, patrząc w jej oczy, które wyrażały teraz setki emocji. Jedyne, co potrafiłem z niej odczytać, to szok, zdenerwowanie i strach.
- Nie.. - odpowiedziała cicho.
Natychmiast ją przytuliłem. Tak bardzo nie chciałem, żeby stała jej się jakakolwiek krzywda.. Wolałbym zginąć, niż pozwolić komuś ją skrzywdzić.
- Przepraszam - wyszeptałem, czując, że w oczach zbierają mi się łzy. - Gdybym tylko pojawił się tu wcześniej.. - poczułem mocniejszy uścisk z jej strony. Pocierała dłonią moje plecy. - Przepraszam.. - westchnąłem.
- Harry, to nie twoja wina. To ja mogłam stąd uciekać, kiedy tylko rozpoznałam jego zamiary.. - powiedziała cicho, nie przestając mnie uspokajać. - Chodźmy stąd.
Odetchnąłem i potarłem ręce o spodnie. Boże, przy żadnej dziewczynie nigdy nie pociły mi się ręce! Sam nie wiem, dlaczego byłem tak zdenerwowany. Może przebywanie w towarzystwie Liwki po moim, chyba dość niefortunnym, wyznaniu uczuć, zaczynało być stresujące? W końcu chyba każdy wie jak to jest zrobić z siebie idiotę z nadzieją, że może jednak coś może się zmienić, kiedy tak naprawdę nie zmieniło się prawie nic, ale za wszelką cenę nie chce się poddać przyjaźni. Staram się pogodzić z myślą, że to nie ja będę tym, którego w każdej chwili może przytulić. Że to nie mnie będzie obdarowywała pocałunkami, pełnymi uczuć uśmiechami, miłosnymi gestami, że to nie mnie spotka to szczęście. Że nic się nie zmieni.
Nagle usłyszałem jakiś pisk i przekleństwa padające z ust dziewczyny. Nie byłem w stanie dokładnie rozpoznać głosu, bo był.. jakby przytłumiony?
Obróciłem się w koło, próbując znaleźć miejsce, z którego usłyszałem te dźwięki.
Kiedy po raz kolejny dobiegł mnie głos tej dziewczyny, spojrzałem prosto przed siebie. Między krzakami i drzewami odgradzającymi ulicę od parku była w miarę duża szczelina, przez którą zobaczyłem wszystko, co się działo.
Liwia.
Natychmiast tam podbiegłem, przedzierając się przez rośliny. Szybko zbliżyłem się do drzewa, do którego podpierana była Liwka przez jakiegoś gościa. Chwyciłem go za bluzę i mocno odciągnąłem do tyłu, powodując jego upadek. Podszedłem do dziewczyny i chciałem zrobić coś, żeby wiedziała, że jest już bezpieczna. Ale nie zrobiłem nic. Wiedziałem, że płacze przeze mnie. Gdybym tylko wyszedł z areny dwie minuty wcześniej..
- Harry, uważaj! - krzyknęła nagle, przez co natychmiast się odwróciłem, unikając tym samym ciosu. Chwyciłem szybko jego nadgarstek i wykręciłem, drugą ręką trzymając go za ramię.
Oddech, oddychaj, Harry. Uspokój się. Pięć, cztery, trzy..
Chyba nigdy nie byłem tak wściekły!
Z całej siły kopnąłem go w piszczel, przez co przewrócił się na podłoże, chwytając za bolące miejsce.
Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Kopałem go wszędzie, gdzie akurat się natrafiło. Zdawałem sobie sprawę z tego, co chciał zrobić Liwii i to jeszcze bardziej mnie wkurwiało.
Nagle poczułem wyraźny dotyk na ramieniu, przez co natychmiast się odwróciłem.
- Przestań - powiedziała, odpychając mnie lekko w bok. Spojrzałem na jego nieprzytomne ciało i przysięgam, tak bardzo miałem ochotę powiesić go za..
- Skrzywdził cię? - zapytałem, patrząc w jej oczy, które wyrażały teraz setki emocji. Jedyne, co potrafiłem z niej odczytać, to szok, zdenerwowanie i strach.
- Nie.. - odpowiedziała cicho.
Natychmiast ją przytuliłem. Tak bardzo nie chciałem, żeby stała jej się jakakolwiek krzywda.. Wolałbym zginąć, niż pozwolić komuś ją skrzywdzić.
- Przepraszam - wyszeptałem, czując, że w oczach zbierają mi się łzy. - Gdybym tylko pojawił się tu wcześniej.. - poczułem mocniejszy uścisk z jej strony. Pocierała dłonią moje plecy. - Przepraszam.. - westchnąłem.
- Harry, to nie twoja wina. To ja mogłam stąd uciekać, kiedy tylko rozpoznałam jego zamiary.. - powiedziała cicho, nie przestając mnie uspokajać. - Chodźmy stąd.
***
Przepraszam że końcówka taka nijaka, chciałam zrobić dłuższy rozdział ale koniecznie też chciałam dodać dzisiaj. Wychodzę za chwilę z domu, więc nie mam jak xx
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, także życzę wam udanych wakacji! :D
" Są wakacje kochani, bez spiny, luźno, bawcie się z nami, zanim będzie za późno! " :D :D :D